SUV-y i napędy hybrydowe na czele zmian flotowych
Sytuacja na rynku pojazdów flotowych jest bardzo intersująca. Obserwujemy zmiany w wyborze marek, oraz rodzajów napędu. Jeszcze dziesięć lat temu w firmowych flotach dominowały modele takie jak Skoda Octavia, VW Golf, Ford Focus i Mondeo oraz Opel Astra i Insignia – napędzane silnikami diesla. Aktualnie króluje Toyota Corolla, a wysoką pozycję utrzymuje Skoda Octavia. Natomiast Ford, Opel, Volkswagen straciły na popularności.
Polskie firmy mają dziś do dyspozycji bardzo zróżnicowaną ofertę pojazdów do swoich flot. Zakładając wymianę samochodu co 3-4 lata, należy zwrócić uwagę na wartość rezydualną pojazdu, tak aby można było odzyskać, jak największą część poniesionych kosztów zakupu. Bardzo ważna jest dostępność do części zamiennych oraz serwisu w akceptowalnych cenach. Każdy dzień przestoju pojazdu flotowego to utracony przychód dla firmy. Klienci są również przyzwyczajeni do rabatów, które otrzymują przy zakupie większej ilości samochodów.
W tym roku obserwujemy dynamiczny wzrost udziału w rynku pojazdów chińskich producentów. Jest to jednak wzrost notowany wśród klientów indywidualnych. Firmy, które odpowiadają za 75-80% sprzedaży pojazdów, jeszcze nie wpisują się w ten trend. Jedną z głównych obaw jest wartość rezydualna, która jest na dzień dzisiejszy sporą niewiadomą. Choć chińskie auta coraz częściej dorównują standardom europejskim, a niekiedy nawet je przewyższają, przedsiębiorcy na razie ostrożnie oceniają ich długofalową niezawodność.
W mojej ocenie nie można bagatelizować producentów z Państwa Środka, których na rodzimym rynku działa obecnie aż 75. Przemysł motoryzacyjny w Chinach jest wysoko rozwinięty, rynek lokalny nasycony i objęty wojną cenową, a możliwości produkcyjne wykorzystywane są tylko w 50%. To zmusza firmy do poszukiwania nowych rynków zbytu. USA nałożyły wysokie cła, Unia Europejska również, ale tylko na pojazdy elektryczne.
Udział w sprzedaży zeroemisyjnych pojazdów wynosi 8%, więc na chwilę obecną jest to zdecydowanie za mało. Ma na to niewątpliwie wpływ cena – mimo że funkcjonują programy rządowe, dopłaty skierowane są tylko do osób fizycznych i jednoosobowych działalności gospodarczych. Pozostałe firmy nie mogą z nich korzystać.
8% tyle obecnie wynosi udział w sprzedaży zeroemisyjnych pojazdów
Kolejnym ważnym czynnikiem jest dostępność stacji ładowania pojazdów. Do września 2025 roku mieliśmy w Polsce 11 tys. stacji ładowania pojazdów elektrycznych oraz zaledwie 12 stacji wodorowych. To pokazuje, w którym kierunku rozwija się i prawdopodobnie będzie dalej rozwijał polski rynek. Infrastruktura jest wciąż udoskonalana, ale jest jeszcze mnóstwo do zrobienia.
Użytkownicy aut spalinowych przyzwyczajeni są, że zatankowanie pojazdu wraz z zapłaceniem za paliwo trwa około 5 minut i właśnie tyle czasu są w stanie na tę czynność poświęcić. Tankowanie wodoru zajmuje porównywalny czas, natomiast naładowanie pojazdu elektrycznego to nieporównywalnie dłuższy proces. Najnowsze rozwiązania, polegające na szybkim ładowaniu prądem stałym do stanu 80% baterii, zajmują od 20 do 60 minut, w domowych warunkach prądem zmiennym naładujemy baterię nawet w kilkanaście godzin. Trudno sobie wyobrazić przedstawiciela handlowego, który musi przejechać tysiąc kilometrów w jeden dzień i mieć jeszcze czas na ładowanie pojazdu przez godzinę.
Polskie floty samochodowe stoją u progu dużych zmian. Popularność SUV-ów oraz chińskich marek wśród klientów indywidualnych pokazują, że firmy coraz częściej kierują się nie tylko kosztami, ale też preferencjami użytkowników. Mimo sporych zmian na rynku detalicznym, klient flotowy wciąż ostrożnie podchodzi do tej rewolucji, czekając na potwierdzenie jakości chińskich marek czy dostępności części zamiennych. Jednocześnie nadchodzące regulacje unijne wymuszą przejście na pojazdy zeroemisyjne, co będzie ogromnym wyzwaniem infrastrukturalnym i finansowym.